top of page

Głos Inicjatywy Las Wokół Miast w kontekście ostatniej powodzi błyskawicznej w Bielsku-Białej


„Wtedy, kiedy jest już za późno, widzi się wodę wdzierającą się do domu. Ale to jest skutek. Przyczyną zaś jest to, że nie widzi się wody, która nie ma się gdzie zatrzymać w terenie górskim.”





Gospodarka leśna i budowana w tym celu infrastruktura osłabia zdolności lasu do retencji wody i zwiększa ryzyko powodzi błyskawicznych - fotogaleria: https://www.laswokolmiast.pl/fotogaleria


Prawie 100% lasów wokół Bielska-Białej zostało uznane za lasy ochronne w kategorii wodochronność, a to oznacza obowiązek prawny szczególnej troski  o  las w zakresie gospodarowania wodą.

Inicjatywa postanawia wystąpić do MKiŚ o zmianę zarządzenia w sprawie lasów ochronnych dla bielskich Nadleśnictw. Wydane już w 1995 roku, i obowiązujące dotychczas zarządzenia nie zawierają szczególnych sposobów prowadzenia gospodarki leśnej na obszarach lasów ochronnych.


Wystarczyła jedna noc obfitych opadów, i zarówno samo miasto, jak i okolica Bielska-Białej zostały sparaliżowane. Woda zalała każde niżej położone miejsce, nieckę czy też zagłębienie terenu.

Bezpośrednią przyczyną takiego stanu rzeczy jest ponadnormatywny opad. To dla nas jasne! Ale jest to też efekt wielu negatywnych oddziaływań mających miejsce w przyrodzie oraz nieprzemyślanego planowania przestrzennego. Skutkiem jest przyspieszony spływ powierzchniowy wody. A powinniśmy robić wszystko, aby wodę zatrzymać jak najdłużej w terenach najwyżej położonych lub pozwolić jej wsiąknąć w podłoże na miejscu. Tymczasem czynimy wszystko, aby woda spłynęła w dół jak najszybciej.

Przyczynia się do tego betonowanie lub utwardzanie przestrzeni otwartych, które tracą możliwość wchłaniania wody. W znikomym wymiarze zatrzymuje się wodę z dachów, którą można by użyć na wiele sposobów, obniżając przy okazji koszty funkcjonowania swojego gospodarstwa. Niechlubnym przykładem jest też regulowanie potoków, a nawet robienie rynien z cieków wodnych. Skrajnym przypadkiem jest tu przekształcenie potoku Straconka.

Kolejna przyczyna szybkiego spływu powierzchniowego wody to gospodarka leśna.


Renata Lejawka, Inicjatywa „Las Wokół Miast”:

„Ponieważ nasza inicjatywa została powołana w celu zaprzestania wycinek w lasach górskich, to skupimy się na tym aspekcie, który naszym zdaniem jest jednym z najistotniejszych jeśli chodzi o zatrzymanie wody. Ale żeby była jasność – nie jedynym. Powtarzamy – obecne zalanie wodą Bielska-Białej i okolicy jest spowodowane głównie obfitym deszczem, nie występującym na co dzień. Zwracamy jednak uwagę, że skala zniszczeń i tragedii ludzkich mogła być w jakiejś mierze ograniczona. A już na pewno nie można lekceważyć tego czynnika na przyszłość.”

Las działa samoistnie i dzięki temu jest najlepszym naturalnym regulatorem obiegu wody w przyrodzie. Nie trzeba za to płacić, wystarczy go zostawić w spokoju, a odwdzięczy nam się i nie będziemy mieć problemów z naprzemiennymi skrajnościami - z deficytem wody w okresach bezopadowych, jak i jej gwałtownym nadmiarem po ulewnych deszczach. Jedna i druga sytuacja wywołuje dramatyczne skutki społeczne i ekonomiczne.

Normalny las górski w sposób najlepszy z możliwych zatrzymuje wodę z opadów atmosferycznych, nie pozwalając jej za szybko spłynąć. A jeśli ma gdzie, to ją magazynuje i zasila środowisko w okresie wegetacyjnym. To wszystko dzieje się z korzyścią dla obszarów położonych niżej. Szczególną rolę w magazynowaniu wody odgrywają lasy górskie i wyżynne, bo tam – z racji spadku terenu - spływ powierzchniowy jest najszybszy.


Jacek Zachara,  Inicjatywa „Las Wokół Miast”:

„Bogate swoją różnorodnością biologiczną siedliska przyczyniają się do powiększania zasobów wody i je chronią. Ograniczają erozję wodną i zmniejszają podatność gruntu na osuwiska. Takie zagrożenia występują często w terenach o dużym nachyleniu stoków po obfitych lub długotrwałych ulewach.”

Na niedawnej Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach organizowanej przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, aspekt związku między powodzią a gospodarką leśną był akcentowany dość mocno. Jeśli chodzi o lasy górskie, w tym nasze beskidzkie, zwrócono uwagę, że ochrona lasów wodonośnych i wodochronnych jest szczególnie istotna na obszarach nie posiadających skał wodonośnych. U nas występuje flisz karpacki, układ skał nie wchłaniający wody, która dość szybko spływa po jego wierzchu. Jedynie las może zatrzymać wodę na dłużej. Ale nie każdy las. Udowodniono w badaniach naukowych, że lasy użytkowane gospodarczo mają ograniczoną możliwość retencyjną.

Las wielopokoleniowy zarówno mieszany, a szczególnie liściasty - a takie nam niestety znikają w górach w zastraszającym tempie - ma dużo większe zdolności retencyjne niż lasy użytkowane gospodarczo. Nie chodzi tu tylko o lasy wycięte w pień, ale też o monokultury drzew tego samego gatunku, a także te objęte trzebieżą, gdzie wycina się zbędne z punktu widzenia leśnika drzewa, by zrobić miejsce tym, które mają dożyć wieku rębności, czyli takiego, który przynosi optymalny zysk dla Lasów Państwowych. Niestety nie jest to zysk ekologiczny, jaki mamy z drzewa dożywającego naturalnie swoich dni. Powalone sędziwe drzewa, a takich już praktycznie nie ma w lasach gospodarczych, spełniają wiele funkcji biologicznych na czele z funkcją retencyjną, która powoduje zatrzymanie wody w lesie na dłużej. Są to funkcje niezbędne dla życia lasu.

 

Jacek Zachara,  Inicjatywa „Las Wokół Miast”:

„Po wycinkach i trzebieżach robionych w ramach gospodarki leśnej - pielęgnacyjnej, czy też sanitarnej (te dwa ostatnie preteksty ingerencji to sprytne eufemizmy mające na celu sprawienie wrażenia, że leczy się las) pozostają w lesie drzewa optymalne dla leśników, ale nie dla lasu. Są to drzewa, miejsca naturalnych odnowień lub nasadzeń arbitralnie ukształtowane przez farmerów lasu.”

Jest mnóstwo badań, nawet opublikowanych przez naukowców pracujących na zlecenie Lasów Państwowych lub w uczelniach związanych z nimi, które pokazują niezbicie że lasy, gdzie prowadzi się gospodarkę surowcową, mają mniej lub bardziej, ale radykalnie obniżoną zdolność retencyjną, czyli możliwość zatrzymywania wody.


Dr Szymon Ciapała, geobotanik:

„W lasach, gdzie nie było ingerencji leśników duża część wody opadowej pozostaje w zlewni, powoli spływając do potoków i rzek, a część jest magazynowana przez materię organiczną, niezniszczoną glebę, martwe drzewa. Tam gdzie w potokach i potoczkach zalegały powalone pnie i konary, pęd wody jest wyhamowywany. Tworzą się też sieci tysięcy mikrozbiorników, gdzie występuje naturalna retencja, za którą nie trzeba płacić. Ten cały system rozproszonych miejsc ogranicza spływ wody. W przypadku braku wsparcia od natury cała woda idzie natychmiast w dół. Musimy pamiętać o tym, że najwięcej opadów jest w górach. A tam, gdzie nie ma przeszkód, a na dodatek po drodze są uregulowane potoki i rzeki, wszystko od razu spływa niżej zalewając gospodarstwa i domostwa.”

Oczywiście podczas opadów nawalnych, a z takimi mieliśmy do czynienia w Bielsku-Białej i okolicy, i tak wody jest za dużo. Takiej ilości wody nie wchłonie nawet najbardziej naturalny las. Ale taki las może za to ograniczyć katastrofalne skutki powodzi i spowolnić jej impet.

Kolejny problem to budowa całej sieci autostrad leśnych. Lasy Państwowe usprawiedliwiają ich budowę różnymi szczytnymi celami na czele z ochroną przeciwpożarową. Bardzo rzadko przyznając przy tym, że drogi tak naprawdę służą do sprawnego wywozu urobku z ich specyficznych kopalni odkrywkowych, jakimi stały się lasy. Drogi, szczególnie te szerokie, to kolejny element niechcianego krajobrazu. Ale ważniejsze jest to, że w sposób radykalny umożliwiają one odpływ wody, która nie napotyka tam żadnych przeszkód. Niszczy się zbocza górskie podczas budowy i późniejszej eksploatacji. Na konstrukcję dróg często pozyskiwane są środki zewnętrzne, które powinny być przeznaczone na ochronę przyrody, a nie jej dewastowanie!


Jacek Zachara, Inicjatywa „Las Wokół Miast”:

„Najbardziej bulwersujące jest to, że drogi są w części finansowane ze środków Funduszu Leśnego – mechanizmu, który umożliwia kumulowanie nadwyżek środków pozyskanych w nadleśnictwach, gdzie koszt wycinek jest niższy, i przekazywanie ich między innymi w tereny górskie. Pamiętajmy o kilku kwestiach – po pierwsze wypracowane nadwyżki nie zasilają budżetu państwa, choć lasy są naszym dobrem narodowym, a po drugie powstają one poprzez nadmierne wycinki w innych częściach Polski. W ten sposób ogałaca się przyrodę, aby finansować deficytowe nadleśnictwa w terenie górskim. A tak nie powinno być!”

 

Jeśli jednak nasz głos wydaje się Wam niewystarczająco wiarygodny, może uznacie ocenę powodzi błyskawicznej w naszym mieście przedstawioną przez profesora Szymona Malinowskiego (fizyk atmosfery, dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego) dla Gazety Wyborczej: „Takie sytuacje będą się zdarzały coraz częściej. Nie dbamy o naturalną retencję. Wycinamy lasy, betonujemy miasta i potem, gdy przychodzą trochę większe opady, mamy takie skutki”.

Piotr Klub z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, jako leśnik z wykształcenia nie ma wątpliwości w wywiadzie dla gazeta.pl „ Po deszczu woda, zamiast przenikać do niższych warstw gleby, bardzo szybko spływa szlakami zrywkowymi do potoków. - To olbrzymi problem. Las traci wodę, a w przypadku deszczów nawalnych rośnie ryzyko powodzi błyskawicznych. Dokładnie coś takiego wydarzyło się we wtorek 4 czerwca w Bielsku-Białej.”

Jednoznacznie wypowiada się też Jan Mencwel (Autor książek Betonoza i Hydrozagadka). Trzeba to wreszcie głośno powiedzieć: wycinanie lasów w górach zwiększa ryzyko powodzi!”

Kommentare


bottom of page